środa, 2 lipca 2014

8. cos o ludziach...cos o nas samych

Ostatnie dwa dni minely nam na pokonywaniu kolejnych kilometrow.
Wczoraj pokonalismy 38 dzis troche ponad 36.
Droga mija nam na spiewaniu piesni, piosenek znanych i wymyslanych przez nas live!


Camino ubywa niesamowicie szybko.
Pogoda wczoraj upalna, dzis zamienila sie w prawdziwie angielska.
Do poludnia nie bylo widac pielgrzymow przed nami na odleglosc 20m, tym bardziej ze cala droga prowadzaca od Villafranca Montes de Oca do San Juan de Ortega prowadzila nas iglastymi lasami. Mijalismy nowych peregrino, gdyz nasza niemiecka grupa (na nasz widok krzycza SANGRIIIIJA IS HIR) zostala daleko za nami.
Ze znanych nam ludzi mijamy od 4 dni chlopakow z Wegier i dziadzia z Hochlandii, ktory jedzie na rowerku wnuczka, ciagle gwizdze i meeeeeega chrapie po nocach.



Choc nie ma czasu na glebsze rozmowy, to mimochodem znajdujemy czas na poznanie historii kilku z nich.
Byla z nami kobieta z Austrii po chemioterapii, ktora wstydzac sie pokazac gola glowe, jadala posilki z dala od innych pielgrzymow.
Jest tez inna kobieta walczaca z nowotworem, ktorej towarzyszy nastoletni syn, zwany przez nas Kamilkiem.
Spotykamy tez mloda dziewczyne z USA, ktorej historie bardziej poznalismy. Zapytana przez innych pielgrzymow w jakiej intencji idzie odrzekla, ze dwa tygodnie temu zmarla jej mama. Gdy inny pielgrzym probowal dociekac dalej i zapytal jak bardzo ja kochala, ta bez ogrodek odpowiedziala: nic a nic, byla alkoholiczka.

---------------------------------------------------------------------

My sie wcale nie chwalimy ale jestesmy najlepsi na trasie.
Wcale sie nie spieszymy na szlaku, robimy mnostwo zdjec i wchodzimy do kazdego kosciola by tam odspiewac choc jedna zwrotke BARKI.

Spotykaja nas tez przyjemnosci ze strony Hiszpanow :)

W jednym malym sklepie w ktorym robilismy zakupy, pani zza lady dowiedziawszy sie ze jestesmy z POLONIJI :) wpuscila nas za lade i dala nam pyszne czeresnie, mowiac, ze nasz papa (Papiez) byl SI !!

Inna zas zrobila nam w sklepie kanapki z bagietki i chorizo. Nic to, ze rak wczesniej nie umyla, byly bardzo pyszne bo zrobione od serca.

Dwojka z uwagi na wrodzona perfekcyjnosc narzeka codziennie na krzywo postawione pieczatki w credenciale :) hihi

Obecnie znajdujemy sie w malenkiej wiosce Cardanuela-Riopico (jak to milo a zarazem zabawnie brzmi).
Lekko sie wypogodzilo (w koncu przyszli Dos Polacos).
Alberge prowadzi baaaaardzo sympatyczna i gospodarna seniora.
Wszystko co nam podaje do jedzenie jest takie jak u Mamy a lazienka lsni czystoscia.
Kapiele uczynione, pranie zrobione (po powrocie do domow wywalamy pralki!!) i w oczekiwaniu na obiad, siedzimy przy pysznej mieszance salat z warzywami, jakiem i tunczykiem oraz sangrijiiiii.

Rano wyruszamy bardzo wczesnie, by po przebyciu 14 km posiedziec kilka godzin w BIG CITY LIFE. Przed nami zabytkowe wielkie Burgos.

a teraz mala prywata :)

jako ze Dawidek ma jutro urodziny a nie wiemy czy bedziemy miec neta, przyjmij od nas Wiktor zyczenia spelnienia marzen. Jak rano wstaniesz, pomysl swoje zyczenie i pomysl o naszej dwojce...my Twoje marzenia zaniesiemy do Jakuba!
Niech Twoja Droga zawsze bedzie sloneczna, prosta i prowadzi Cie do wlasciwego celu.

Buen Camino dla Ciebie i calej reszty!!



Kochamy Was tam w Polsce :* (choc nadal nie wiemy czy chcemy wrocic)

ps. przepraszamy za brak polskich liter, ale korzystamy z hiszpanskiej klawiatury :)
Jak nie piszemy, albo posty sa glodne (krotkie) to znaczy ze albo nie mamy dostepu do neta, albo jest on ograniczony czasowo. Swoja droga internet w albergach chodzi okropicznie zle!

ps.2. Paulinka szafa pelna!! Moze bys juz przerzucila ? :):):):):):)

2 komentarze:

  1. szafa z rana była pusta :P trzymajcie się,
    pozdrowienia od NAS wszystkich:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje bardzo za życzenia :)

    OdpowiedzUsuń