czwartek, 24 lipca 2014

24. ostatnie podchody

Ostatniego posta pisaliśmy dość późno.
Był to jedyny wieczór, podczas którego siedzieliśmy prawie do północy.
Seniora (właścicielka albergi) razem ze starszą córką zakończyły swoje obowiązki, pogasily światła, zostawiając nam lampkę na stoliku, przy którym siedzieliśmy.
Milo i serdecznie pozegnaly się z nami i już ich nie było.
Jako, że w Hiszpanii prowadzi się nocne życie,  kończąc wcześniejszy wpis byliśmy niczym dyżurni otwierający zapominalskim drzwi (każdy gość dostaje kod do drzwi wejściowych,  na wypadek gdyby wrócił po godzinach otwarcia).
Starsze małżeństwo z USA wrociwszy z nocnej eskapady, szykowalo sobie jeszcze jakiś poczęstunek przed snem ;)
Powklejalismy więc fotki i uradowani dniem powedrowalismy do sali snu, która dzielilismy tej nocy z 22 innymi szczesliwcami, jacy znaleźli schronienie pod tym zacnym dachem.


Na szczęście w nocy obeszło się bez głośniejszych chrapan;)
Rano śniadanie poprzedzone serdecznym "hola" w wykonaniu mamy i młodszej córki.
Na śniadanie chleb pieczony przez panie dzień wcześniej, masło,  dżemy i kawa z mlekiem.
Może nie na bogato, ale smacznie i swojsko.
Po śniadaniu chwila narady co robimy dziś.
Mimo późnej już godziny (9:00), zdecydowaliśmy się wybrać do Muxii.

Spakowalismy rzeczy, zarzucilismy plecaki na siebie i po wejściu do kuchni (z której było wyjście z albergi), kolejny raz spotkaliśmy się z niesamowitą serdecznoscia ze strony pan.
Najpierw mama wzięła nas za ręce,  usciskala,  pocalowala, potem córka...
Coś niesamowitego.
Przychodzi obcy człowiek z ulicy, wchodzi w drzwi Cabo Da Vila i jest traktowany jak członek rodziny. Mało tego. Przy pozegnaniu żal mu opuszczać to miejsce, a gospodynie tak się z tobą żegnają jakbyś mieszkał tam od zawsze.
Dobre serce dziewczyn nie miało końca.
Zapytaliśmy o miejsce startu camino na Muxie.
Córka czym prędzej podeszła z mapka, objasniajac wszystko co i jak. Podarowała nam karnecik z adresem tamtejszej albergi, w której warto się zatrzymać i dodała- jeśli chcecie,  zadzwonię i zarezerwuje Wam miejsce.
Dlaczego tak się o tym rozpisujemy?
Byliśmy w wielu miejscach podczas pielgrzymki.
Tutaj dobro i życzliwość same wylewają się drzwiami i oknami.
Tutaj jest się gościem i zarazem przyjacielem.
Dziękujemy Wam Dobre Kobiety za namiastkę domu oddalonego tysiace km stąd!!!


Gdybyśmy nie mieli pewnych miejsc noclegowych,  ryzykownym byłby wymarsz na kolejny koniec świata po godzinie 9-ej.
Dzięki takiemu zabezpieczeniu bez obaw mogliśmy się wybrać na ostatni już szlak podczas tego camino.

Od rana panowała niesamowita mgła i uciążliwa wilgotność. Droga wiodła raz w górę, raz w dół...i aby tradycji stała się zadość,  kolejny bar za 12km! No ale przez miesiac drogi przyzwyczailiśmy się do tego.
Żółte strzałki doprowadziły nas kolejny raz trafnie i do celu.

Muxia powitała nas bardziej dziewiczym krajobrazem w porownaniu do Finistree.
Ocean juz ciemniejszy i bardziej rozgniewany.
Alberga okazała się naprawdę miłym miejscem, a pan z recepcji potwierdził,  że mieliśmy już zaklepane miejsca od samego rana ;)


Największą atrakcją i wizytówka jest sankruarium Virxe da Barca usytuowane przy samym oceanie. Niestety w grudniu plonelo i dach jest jeszcze w remoncie. Szkoda, ale oby rekonstrukcja poszła im gładko i szybko.
Niezapomniane chwile przeżyliśmy siedząc na ogromnych glazach, patrząc na wciąż wzbierajace fale.

Rankiem opuscilismy miescinke i z powrotem wróciliśmy do Santiago na jutrzejsze obchody Św.  Jakuba.
Na mszy o 10.30 bedzie sam król Filip!
Lokalizację mamy przednia. Zakwaterowanie znaleźliśmy ponownie w tym samym hostelu co w sobotę.  Zatem jesteśmy 50m od katedry.
Obecnie trwają uliczne przemarsze, którym towarzyszy muzyka, gwar i protesty społecznościowe.  Dlatego też sporo patrolow policji w tej okolicy.

O 23:30 noc światła pod katedra.
Będzie pokaz sztucznych ogni, na który się wybieramy.
Pozdrawiamy i sciskamy!!!


Buenas noches♥♥♥






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz