sobota, 26 lipca 2014

25. misa czyli msza po hiszpańsku...

Sam nie wiem czy powinienem to pisać. Czy wypada narzekać kiedy niebiosa pozwolily nam bezpiecznie dotrzeć do celu, ale wolę mszę w swoim skromnym,  drewnianym kosciele, niż w najpiękniejszej hiszpanskiej katedrze. I wcale nie chodzi mi o to, że nic nie wiemy co ksiądz mówi,  chodzi nam o to co dzieje się przed i w trakcie mszy. Najgorzej jest w trakcie komuni. Zachowanie rodowitych Hiszpanów woła o pomstę do nieba.  Rozmowy na cały głos, granie na telefonie, sprawdzanie fejsbuka...okropnosc!!


Wczoraj nie byliśmy, tak jak zapowiadalismy, na mszy z królem Filipem. Sprawdzanie turystów przez policję,  zagladanie im do każdej kieszeni było lekko mówiąc upokarzajace. A to przecież bylo święto pielgrzymów,  którzy z odciskami i pęcherzami szli kilkaset km do Jakuba. Święto nas wszystkich a nie galicyjskiego establiszmentu.

Poszliśmy wiec na mszę o 19.30. Przed nami siedziały dwie liczne hiszpanskie rodziny. Rozmowy przed mszą i w trakcie dotyczyły zabiegów dentystycznych. Jedna pani, drugiej pani pokazywała nowe zęby. Inna pani w trakcie mszy otwierała puszkę z cola, syn glaskal swoją dziewczyne pod bluzka po plecach. Dzieciaki graly na telefonie.
I to nie jest tak, że źle trafiliśmy.  Tak było w calej katedrze.

Tutaj przypomniały nam się słowa Didaca, który mówił,  ze do kościoła chodzi tu 35% ludzi. I nie chodzą z duchowej potrzeby, lecz po to by sie pokazać. Wyjątek stanowią tylko dziadkowie.

W skupieniu modlitewnym nie pomagają tez pielgrzymi/turyści,  którzy na mszę przychodzą oglądać tylko taniec kadzidła.  W trakcie mszy siedzą gdzieś między ławkami,  schowani obok konfesjonalow, pojawiają się nagle blisko ołtarza,  kiedy panowie w czerwonych pelerynach zapalają kadzidło.

Ciekawe jak wyglądała by msza bez rytuału kadzenia katedry?

I jeszcze jedno, pewnie najgorsze. Na placu przykatedralnym odbywają się...koncerty! Browar ma swoje stanowiska oparte o mur kościoła, a huk muzyki z głośników słychać normalnie w trakcie mszy!!


Ponarzekalismy trochę ale okropnie to smutne. Rozmawialiśmy dziś o tym z młodym małżeństwem z Polski. Nagle Magda zadała dość odważne pytanie: a czym to sie różni od plastikowej Matki Boskiej, którą kupimy w Częstochowie, a do ktorej wlewamy swiecona wodę przez odkrecana koronę? ?

Może tak jest wszędzie. Może msze przypominają msze tylko w takich wioskach jak moja? A może w polskich kościołach zachowało się jeszcze sacrum? Oby profanum dotarło do naszych świątyń jak najpóźniej.

Pozdrawiamy♥♥♥


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz