On szedł w spiekocie dnia
I w szarym pyle dróg
A idąc uczył kochać i przebaczac...
Dziś Jakub podarował nam jeden z piekniejszych dni w naszej pielgrzymce. Po znojach marszu w upale i mordegach wspinania sie na górę dotarliśmy pod ŻELAZNY KRZYŻ- Cruz de Ferro.
To właśnie tam nieslismy kamyki przywiezione z Polski. To właśnie tam usypalismy swój mały kamienny kopiec. W ciszy, modlitwie, zadumie, i co tu dużo ukrywać, ze łzami również, kladlismy kamyk na kamieniu i wieszalismy drewniany krzyżyk ku pamięci Mamusi Zosi.
Te symbolicznie ułożone kamienie, nasze i każdego z Was, niesione w różnych intencjach...
Niech święty Jakub wysłucha naszych modlitw, niech ciężar tych intencji (naszych prosb, klopotow i dziekczynienia) spadnie z nas wszystkich a dobry Bóg wynagrodzi nam trudy naszej codziennej camino- drogi naszego życia.
Kochamy Was tam w Polsce ♥
Wielkie dzięki :) chyba widzę mój kamyk, czerwonawy w plamki (?)
OdpowiedzUsuńJak się czujecie po pozbyciu się ciężaru swoich i cudzych intencji?