poniedziałek, 14 lipca 2014

16. tridum.

Wczoraj mieliśmy Wielki Piątek a dziś Zmartwychwstanie. Niedziela to poszukiwanie wolnej albergi i poprzez to zrobienie 48 km w jeden dzień...

No ale od początku. Kiedy zeszlismy z góry Żelaznego Krzyża nocleg znaleźliśmy w nowoczesnej alberdze przypominającej nasze dobre hotele.
W pięknym kamiennym miasteczku El Acebo, zakwaterowalismy się w super nowoczesnej alberdze.
Pokój co prawda 8 osobowy, ale była nas tylko czwórka (poza nami spał 67 letni Remek z Francji i Brazylijczyk).
Pokój z balkonem i pięknym widokiem na góry (foto niżej) z Gracjanem i Elena;)


Gracjan to nazwany tak przez nas kelner ktory za każdym razem mówił głośne GRAAAAAASSSSSSSSIAS a Elena (imię prawdziwe) to kucharka która zaserwowala pyszny obiad.  Niestety deser w postaci truskawek ze śmietaną zaszkodził Dwójce i teraz łyka tabletki na uczulenie na rękach;) nic to jednak w porównaniu z opuchnięta stopą Jedynki, z którą walczył przez ostatni tydzień. Dzis dopiero drugi dzień,  kiedy nie łyka prochów i nie bandazuje stopy! Poniżej zdjęcie kartki doczepionej do mijanego drzewa:


Sobota to zdobywanie kolejnych kilometrow i kolejnych pueblo;) ogólnie Hiszpania to kraj dziwnie urządzony. Wioski liczące kilkanaście domów nie mają żadnych sklepów. Kilkanaście domów, zamknięty kościół i trzy restauracje w których toczy się towarzyskie życie mieszkańców. Starsi panowie grają w karty,  Panie piją wino i jest gites. Bez upijania się,  awantur i niepotrzebnych spięc. A jak juz trafisz na wioske se sklepem musisz pamietac o obowiazkowej sjescie. Sklepy, w tym tez apteki sa zamykane miedzy godz 13 a 16-tą.
Nocleg spędziliśmy w Cacabelos. Ni to hostel, ni alberga. W każdym razie warunki przednie!



Niedzielne camino wiodło nas wśród wyżyn i dolin hiszpańskiej ziemi. Wczoraj też przywitała nas Galicja. Widoki momentami zapieraly dech w piersiach. Niestety, tak jak napisaliśmy na wstępie,  musielismy nadlozyc kilometrów by znaleźć alberge z wolnymi łóżkami. Niestety warunki do spania były okropne. W pokojach smierdzialo jak w kurniku na wsi a jedzenie żadne z nas nie podaloby najgorszemu wrogowi. I to wszystko za jedyne 20 euro od osoby.



Patrzac na dzisiejsza alberge, z której właśnie piszemy, nie bez parady napisaliśmy o Zmartwychwstaniu na wstępie. Pyszny obiad na ktore składała sie zupa gazpacho, gulasz wegetariański,  tarta warzywna, oraz deser w postaci pysznego ciasta, wyzwolil w nas dawkę pozytywnej energii na kolejne dni. Koszt 18 € od osoby ( nocleg, obiad i jutrzejsze śniadanie w formie bufetu)

To chyba tyle na dzisiaj.
Jak wskazują znaki na szlaku, do Santiago zostało... 118 km.

Buen camino 4 all ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz