Od soboty za nami 108.2 km
niestety musielismy opuscic poki co najpiekniejsze miejsce na swiecie- Puente la Reina.
po drodze mijalismy kilkanascie malych i wiekszych wiosek ale zadne nas nie zachwycilo. Wielkim rozczarowaniem byla Estella, w ktorej postanowili spac prawie wszyscy z drogi. My ruszylismy 9 km dalej do Villamayor de Monjardin. Tam czekala na nas rodzinna alberga z uczta dla zoladka i duszy. Pani kucharka baaaardzo dobrze mowila po polsku a gospodarze przygotowali dla podroznych pyszny obiad i wieczorne czuwanie z modlitwa. Niemcy sa nami zachwyceni :) caly czas kolo nas sie kreca i podsuwaja pod nos same pysznosci mowiac DAS IS GUT :)
Droga prowadzi nas glownie prze pola zboz i plantacje winogron. Staramy sie nie zatrzymywac na postoj w duzych miastach, wyjatkiem bylo wczoraj Logrono, gdzie spalismy w zbiorowej alberdze na ponad 200 miejsc. Dziadzio z rowerem chrapal jak szalony. Dzieki Ci Panie, ze mamy ze soba stopery w uszach!! :)
Dzis zrobilismy kolejne 36 km i spimy w malej rolniczej wioseczce otoczonej polami- Azofra. Sielsko tu i anielsko. Pokoje w alberdze sa dwuosobowe, choc drzwi dziwne bo jak w westernowych saloonach. Wegrzy towarzysza nam juz trzeci dzien. Dziwni z nich ludzie. Dwoch mlodych kolesi: jedza, pala, spia razem, nawet tatuaze maja identyczne ale ida osobno. Jeden wyprzedza drugiego o kilkaset metrow. Dziwne.
Pogoda cudowna- bezchmurne niebo i zar lejacy sie z niego. W otoczeniu zboz i spalonej ziemi skwar piecze nasze ciala jeszcze bardziej.
Odciski mamy nowe, obiady jemy (Rodzice nie martwcie sie!), opalenizne lapiemy a przede wszystkim czujemy meeeeega wielka radosc, ze Jakub coraz blizej- zostalo 580km.
pozdrawiamy cieplo wszystkich.
Kazdego z osobna i wszystkich razem.
buen camino!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz