niedziela, 19 czerwca 2016

46. Tylko Ty i ja- najbrzydsze miasto świata

17 czerwca 2016
Kutaisi

O godz 8:00 Pani Walia czekała już na nas ze śniadaniem. Słodka bułka, którą wcześniej kupiliśmy dla Niej, plus kawa dobrze nam zrobiły.
Wymarsz marszrutką o dziewiątej, w towarzystwie czwórki Czechów (nazwaliśmy ich Ace of Base), którzy tak jak my jutro będą z nami lecieć do Katowic.



Droga (6 lari) minęła szybko,.. Kutaisi jest miastem...hmmm..jakby to napisać, by nie obrazić mieszkańców tego miasta? Może napiszemy wprost. To najbrzydsze z możliwych miast. Odwiedziliśmy monastyr Bagrati, w którym przechowywane sa relikwie sześciu świętych oraz replika całunu turyńskiego.


To właśnie ze wzgórza tego monastyru widać, jakim miastem jest Kutaisi. 99 procent dachów pokrytych jest rdzą, większość ulic jakimi szliśmy nie było zamiatanych od miesięcy. Jedynym zielonym punktem jest park w centrum.



Obiad zjedliśmy w, ponoć jednej z najlepszych, restauracji BARAQA. Tak nam powiedziała młoda dziewczyna, która zaczepiła nas w parku. Jedzenie było dziwne. Smakowało średnio, choć ładnie wyglądało. Jedynka wzięła egzotyczne mięso z granatem (spieczone na kość), Dwójka grzyby z ich serem. Do tego zupy- te akurat były dość dobre.


Największą frajdę sprawił nam targ. Taki o jakim marzymy w naszych miastach. Mnóstwo swieżych i suszonych ziół, kawa i herbata na wagę, multum przypraw, mięs, warzyw i owoców. Istna feeria barw, smaków i zapachów. Plus do tego wszystkie rzeczy, które można kupić na naszych targowiskach- pisklęta, młode króliki, chemie, ciuchy itd.

Kupiliśmy szafran, mieszankę przypraw do zupy ostri, churcho, rewelacyjnego suszonego granata do sałatek oraz 10 sztuk czurczcheli, dla bliskich.

Panie sprzedające namawiały nas jeszcze na czaczę- ale to alkohol nie dla nas. 70 procentowy bimber jest stanowczo nie dla nas.



Około 19 udaliśmy się na lotnisko. Pan taksiarz wziął 25 lari. Nie chciało nam się jechać pod McDonalda (jedynego w mieście), z którego odjeżdżają marszrutki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz