wtorek, 15 sierpnia 2017

56. Pienza


...miejsce to samo, 
tylko gladiator inny...


nocleg: B&B Camere Andrei



Z San Gimignano udaliśmy się do filmowej mieścinki- Pienzy. 
Miasto wielkościowo podobne, wpisane jednak na listę Unesco, zapewne dzięki Dolinie Val d'Orcia i dawnemu papieżowi Piusowi II.

Bez niego Pienza byłaby dziś Pinezką o której świat by nie usłyszał. A usłyszeli nawet w Hollywood :) Ale o tym później.



To właśnie od Pienzy zaczynają się cyprysy tak dobrze znane z widokówek. Zaczynają się tez słoneczniki. Wyobraźcie sobie tez łany słoneczników przy wjeździe do miasta. Ładny widok, prawda? Otóż nie. Nas przez istniejącą susze, przywitały hektary spalonych w słońcu czarnych słoneczników bez liści. Czarne kikuty. Nic więcej.



No ale, to w tym mieście poczuliśmy w naszych serduchach PRAWDZIWĄ TOSKANIĘ!!



Opisując pobyt w Pienzie grzechem byłoby nie wspomnieć o naszym noclegu. kameralny pokój z ogromna łazienką niczym nie ustępował luksusowym hotelom. Od razu mieliśmy skojarzenie z Suso w Santiago :)
Właściciel niezwykle dbał o luksusy swoich gości!
Kosmetyki, pościel, ręczniki- wszystko z najwyższej półki! szampon, mydełka, balsam do ciało- wszystko było eco i z toskańskich upraw- włączając w to papier toaletowy :)



To także pierwszy nocleg, w którym mieliśmy klimatyzację. Niestety nocą przegrywała z włoskimi tropikami. Jedynka nie spała całą noc a Dwójka dziwnie śniła :) a przecież z rana czekał nas  plan zdjęciowy :)




Już widok z tarasu na dolinę, z lampką wina Brunello, zwiastował atrakcję, na którą przygotowywaliśmy się od samego początku. Jeszcze w Polsce wiedzieliśmy że chcemy iść na tą łąkę i zobaczyć to, co widział On...

enigmatycznie piszemy, prawda?

Już wyjaśniam.  Kto z Was oglądał "Gladiatora" z Russelem Crowe, zapewne pamięta scenę, w której główny bohater umierając przenosi się duchem do swoich rodzinnych stron. Idzie przez zboże a na drodze czeka na niego żona i syn. Pamiętacie?

We filmie wyglądało to tak:

Russel C.



W naszej wersji wygląda to trochę inaczej.Tak, tak! Zlokalizowaliśmy bardzo szybko to miejsce :)
 Niestety zboża na tym polu nie było. No ale każde z nas poczuło się przez chwilę jak mały gladiatorek. W końcu byliśmy w tym samym miejscu.

Jedynka :)
Świadomi tego, że najlepsze zdjęcia wychodzą o wczesnym poranku udaliśmy się zaraz po szóstej rano na sławną łąkę:) Ridley ani Russel niestety na nas nie czekali :)

Po sesji zdjęciowej śniadanie a potem rekonesans po mieście i drobne zakupy upominkowe. Mydełka o zapachu wina oraz bransoletka na 50 urodziny Toma!!

A teraz coś co lubimy najbardziej czyli kuchnia! Kolację jedliśmy w ristorante Al Fierale. Choć grzechem jest to nazwać kolacją. Jedliśmy lasagne z mięsem z dzika. Według Dwójki to najlepsza lasagne w życiu, Jedynka musiała się z nią zgodzić :)



I standardowo już kategoria ludzie:) Szopenhałerowie*, Julita ze swoim fagasem, Pani z rodziną 500+ oraz Mięsojeże. No i "perspektywiczny" Włoch z żoną  i tańczącą w złości córką:)

Kogo zapamiętamy z Pienzy?

* przede wszystkim uroczą i uśmiechniętą Silvie (Fede) * od drinków i wina Brunello. 
* kelnerka z Al Fierale, której Jedynka pisała włoski komentarz na telefonie
* barman z pizzerii Pummaro, który jako jedyny zagadał do nas dłużej niz standardowe prego i grazie :)
* dziewczyna ze sklepu Porta Della Cavina z mydełkami i bransoletką Toma
* narodziny Kauczorów :):):)
* skaczący mały Lorenzo, który jak dorośnie będzie batmanem albo supermenem
* lodziarz Tomasso * z lodziarni Fredo
* zapocona Viola Dejwis*, która zamiast pracować siedziała na schodach kościoła i grała w klocki na komórce :)
* babcie Adoloratę*. którą spotkaliśmy na dworcu w Sienie, a która pomogła nam w znalezieniu autokaru do Pienzy i która pięknie nas pożegnała machaniem




Plusy:

- niezapomniane widoki na d'Orcie
- gladiator przede wszystkim
- lody nociola z pełnymi orzechami oraz fragola z prawdziwymi truskawkami
- pyszna kuchnia- zwłaszcza lasagne
- granaty na drzewie i jajka białe i żółte rosnące na krzaku w doniczce :)





Minusy:

- samo miasto nie dostarcza atrakcji na więcej niz pół dnia 
- nieprzydatny punkt informacji turystycznej! kobieta tam pracująca (nad rzeką piorąca) siedzi tam chyba za karę!!
- exchange, które nie jest exchangem ale za to ma wejście jak w star treku :):):):)














Ps. mała prywata Jedynki:

wiem, że tak nie jest no ale...łudzę się tym, że moja była Pani doktor Agnieszka W. to czyta. Jeśli tak jest, to baaaardzo Panią pozdrawiam :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz